Zamykam
książkę i spoglądam w okno. Od rana pada deszcz. Nigdy nie lubiłam takiej
pogody. Zawsze kojarzyła mi się ze smutnymi chwilami, do których zdecydowanie
wolałabym nigdy więcej już nie wracać. Jednak przy tej pogodzie jest to niemal
niewykonalne.
Odchodzę od okna i odkładam książkę na półkę. To nie był najlepszy pomysł na zajęcie umysłu i odciągnięcia uwagi od ponurych myśli. Czytanie książki w niczym mi nie pomogło, a wręcz spotęgowało niepokój, który czuję od samego rana. Odkąd wstałam czuję się dziwnie. To pewnie dlatego, że tu jestem. Dlatego, że ukrywam się tu dłużej niż planowałam. Za długo.
Czuję, że nie pozostało mi już dużo czasu.
Podchodzę do szafy i wyciągam z niej walizkę. Nie jest duża, ale mieści w sobie wszystkie moje najważniejsze rzeczy. O czarnym kolorze, nie rzucająca się w oczy. Kładę ją na łóżku i otwieram ją szeroko, na tyle, na ile to możliwe. Po kilku chwilach leży w niej parę koszulek i spodni. Siadam na łóżku. Sama już nie wiem, co mam robić. Nie chcę wyjeżdżać. Nie chcę! Ale wiem, że nie mam innego wyjścia.
Patrzę na walizkę leżącą obok mnie, poczym odkładam ją na podłogę, a sama wygodnie układam się na łóżku. Muszę to jeszcze przemyśleć. Muszę się z tym przespać.
Chace przez chwilę patrzył jak Clara wbiega po schodach i znika za drzwiami. Było już bardzo późno, ale jakoś nie miał ochoty wracać do pustego mieszkania. Niby Clara już nie raz zapraszała go do siebie, ale jak dotąd nie był jeszcze w nastroju, żeby siedzieć u niej i rozmawiać o byle czym. Nie miał na to najmniejszej ochoty. Nie dziś. Znowu. Westchnął zrezygnowany. Nie pozostało mu nic innego, jak wrócić do domu.
Rozejrzał się dookoła, poczym ruszył znajomymi ulicami, żeby kilka minut później znaleźć się w swoim niewielkim, pustym mieszkaniu.
Zamknął za sobą drzwi na klucz, a kluczyki od samochodu rzucił na niewielką półeczkę wiszącą naprzeciwko drzwi. Ściągnął buty, powiesił mokrą kurtkę na wieszak, poczym przeszedł przez salon i znalazł się w kuchni. Wyjął z lodówki piwo, a następnie wrócił z powrotem do salonu. Wziął do ręki pilot i ciężko upadł na kanapę, jednocześnie włączając telewizor.
Przez chwile przeglądał programy, ale prawie na każdym kanale leciało to samo. W wiadomościach aż huczało od ostatnich wydarzeń. Niewyjaśnione okoliczności dwóch morderstw. Policja wciąż prowadzi śledztwo. Sprawca nadal pozostaje nie ustalony.
Prowadzi śledztwo – pomyślał Chace. – Ale jak na razie ich starania nie przynoszą oczekiwanych skutków. Jak na razie niewiele udało się ustalić. Westchnął ciężko. Nikt nie miał pojęcia od czego zacząć, jakie kroki podjąć. Morderca był zbyt bystry i zbyt dokładny. Niemal nie zostawiał śladów. Był niewidzialny. Jedynym wyjściem było czekanie, aż w końcu powinie mu się noga i coś przeoczy, o czymś zapomni. Trzeba czekać. Niestety nie obejdzie się bez kolejnej ofiary. A do tego nie można dopuścić.
Upił łyk piwa, podniósł się, poczym wziął do ręki papierową teczkę leżącą na niewielkim stoliku ze szklanym blatem. Otworzył ją i ze środka wyjął wszystkie dokumenty związane ze sprawą. Gęsto zadrukowane kartki i plik fotografii z miejsc zbrodni. Przekartkował wszystko po raz kolejny tego dnia. Ani jednej ani drugiej ofiary zupełnie nic nie łączyło. Mieszkały w dwóch różnych częściach miasta, obracały się w odmiennym towarzystwie, słuchały innej muzyki, rozbiły zakupy w innych sklepach. Ponadto pochodziły z dwóch różnych krajów. Jedna z nich od urodzenia mieszkała w bostonie, natomiast druga cztery lata wcześniej przeprowadziła się tutaj z Francji.
Jedyne co je łączyło to wygląd. I sposób, w jaki zginęły. Były do siebie bardzo podobne. Ciemne brązowe włosy, czekoladowe oczy i blada, delikatna skóra.
Odłożył zdjęcia na stolik i przetarł twarz dłońmi. Miał serdecznie dość tego dnia, był zmęczony i nie miał ochoty dłużej nad tym wszystkim siedzieć. Dopił piwo, wyłączył telewizor i poszedł do sypialni, gasząc za sobą wszystkie światła.
Budzę się cała spocona. Znowu miałam ten sam sen. Pełen krwi. Pełen bolesnych wspomnień. Sen, od którego zawsze próbowałam uciec, ale nigdy mi się to nie udawało. Teraz otwieram oczy i widzę tylko ciemność, a serce podjeżdża mi do gardła. W mroku, po omacku szukam włącznika od lampki. Kiedy w końcu udaje mi się go znaleźć, pokój rozświetla mdły blask, a ciemność znika. Jednak wspomnienie snu, koszmaru, nie znika razem z mrokiem. Cały czas jest ze mną.
Dzięki tej małej lampce czuję się trochę bezpieczniej, ale jeszcze nie wystarczająco. Patrzę na walizkę leżącą na podłodze, poczym podnoszę się i wychodzę z sypialni prosto do saloniku. Nie zapalam nigdzie po drodze świateł. Mieszkam tu dość krótko, ale wystarczająco długo, żeby poznać każdy zakamarek tego mieszkanka.
Dopiero w salonie zapalam światło. Mrużę oczy, które nie są jeszcze wystarczająco przyzwyczajone do światła. Po chwili udaje mi się już patrzeć na wszystko zupełnie normalnie.
Włączam telewizor, poczym rzucam pilot na starą kanapę i idę do kuchni, gdzie nalewam sobie szklankę wody. Trafiam na wiadomości. Kiedy dociera do mnie głos prezenterki i jej słowa: „kolejne zabójstwo w Bostonie”, wracam do salonu.
Nie zdążyłam dowiedzieć się zbyt wiele, bo wiadomości się skończyły. Jedyne co udało mi się wyłapać to to, że zginęły już dwie osoby, a sprawca nie został jeszcze ustalony. Przez chwilę patrzę na całą serię różnych reklam. Czuję niemiłe ukłucie strachu, czy to on? Czy to on po mnie idzie? Czy już mnie znalazł?
Zostawiam szklankę z wodą na kuchennym blacie i powoli idę w stronę korytarza. Czuję się dziwnie nieswojo nawet w mieszkaniu. Rozglądam się i nasłuchuję. Szukam śladów czyjejś obecności. Obecności obcego człowieka. Idę w stronę łazienki po drodze mijając wejściowe drzwi, które zawsze są zamknięte na klucz, łańcuch i zasuwkę. Zamknięte na trzy spusty. Zamknięta z dala od świata.
Zajrzawszy w każde pomieszczenie i nie znalazłszy tam nic podejrzanego, wcale nie czując się pewniej, wracam do salonu. Moje obawy wcale się nie zmniejszają, a wręcz mam wrażenie, że z chwili na chwilę się potęgują. Na razie nikogo nie ma. Nie ma jego. Ale w głębi duszy wiem, że to tylko tak na pozór. Wiem, że to dopiero cisza przed burzą. Wiem, że on tam gdzieś na mnie czeka.
Wyłączam telewizor i wracam z powrotem do sypialni. Chowam walizkę do szafy. To jeszcze nie czas na wyjazd. Jeszcze trochę poczekam. Jeśli nic mi jeszcze nie grozi, nie muszę uciekać. Jeszcze nie chcę uciekać. Ale czy mogę mieć pewność, że nic mi nie zagraża? Nie. Nigdzie nie mogę czuć się bezpieczna.
Kręcę głową i wracam do łóżka. Nie chce mi się już spać, ale wiem, że muszę. Muszę znaleźć jakiś sposób, żeby choć na chwile przestać o tym wszystkim myśleć. Może nawet wybiorę się jutro na zakupy? To podobno poprawia humor i pozwala oderwać się od monotonii. Zobaczymy.
***
- Chciałam kawę z mlekiem bez cukru!
Chace uśmiechnął się nieco złośliwie.
- Ależ Claro, czymże są dwie kostki cukru?
Brunetka spiorunowała go spojrzeniem i odstawiła kubek z kawą na jego biurko.
- To bardzo dużo – warknęła. – Sam sobie wypij teraz to świństwo, jak jesteś taki mądry.
Chace pokręcił głową, ale nie odezwał się już ani słowem. Był zmęczony i niewyspany. Miał za sobą ciężką noc. Przez cały czas kręcił się z boku na bok próbując zasnąć, ale sen długo nie przychodził, a kiedy już przyszedł, Chace musiał wracać do pracy. Już dawno zauważył, że sen nie ma dla niego litości i nigdy nie przychodzi wtedy, kiedy jest najbardziej potrzebny.
- Nie chcesz kawy, to nie – powiedział krzyżując ręce za głową. – Więcej dla mnie.
- Zrobiłeś to specjalnie! – syknęła.
- Nie. Zdaje ci się.
Zmrużyła oczy i skrzyżowała ręce na wysokości piersi. Nie lubiła, kiedy ktoś robił coś, co było nie po jej myśli. Nie lubiła, kiedy ktoś najzwyczajniej w świecie sobie z niej kpi.
- Kiedyś pożałujesz, że to zrobiłeś – fuknęła, poczym usiadła na jego biurku, a czarna spódniczka, którą miała na sobie, podjechała do góry ukazując szczupłe uda.
- Grozisz mi? – zaśmiał się mimowolnie zerkając na jej nogi. – Przypominam ci, że groźby są karalne.
Wzruszyła ramionami, poczym założyła nogę na nogę tym samym sprawiając, że spódniczka podjechała jeszcze trochę wyżej. Chace znowu rzucił na nią kątem oka, poczym wziął teczkę do ręki i zaczął przeglądać dokumenty, żeby tylko na nią nie patrzeć.
-Zawstydziłeś się? – zaśmiała się.
- Ja? Nie – spojrzał na nią. – Za to ty mogłabyś przestać mnie prowokować i wzięłabyś się za poważną robotę.
- Ja cie prowokuję? – zapytała unosząc jedną brew.
- Prowokujesz – powtórzył nie kryjąc uśmiechu.
- Powiedz, że ci się to nie podoba, to przestanę – mrugnęła do niego.
- Nie.
- Co „nie”?
- Nie powiem tego - uśmiechnął się do niej.
Odwzajemniła jego uśmiech, poczym wzięła kubek z kawą i upiła łyk krzywiąc się. Nienawidziła słodzonej kawy, ale bardzo jej w tym momencie potrzebowała.
- Wiedziałem, że się przekonasz do takiej kawy – powiedział podnosząc się z miejsca.
Clara posłała mu uśmiech i zeskoczyła z biurka, tym samym znajdując się tuż przed nim. Westchnęła wyczekująco, poczym oparła ręce na biodrach.
- O co chodzi? – zapytał.
- Długo mam jeszcze czekać, aż w kocu zaprosisz mnie na kolację albo coś?
Zaśmiał się, wziął dokumenty do ręki i popatrzył na nią uważnie.
- No dobrze. Bądź gotowa o siódmej. Wpadnę po ciebie.
I wyszedł z pomieszczenia.
Clara przez chwilę patrzyła jak odchodzi, aż całkiem zniknął z jej pola widzenia. Nie była pewna, czy robi dobrze. Może nie powinna tak nalegać? Może nie powinna tak naciskać? Pokręciła głową i usiadła na krześle, na którym jeszcze przed chwilą siedział Chace.
Oparła się wygodnie i splotła dłonie na brzuchu. Sama już nie wiedziała, co ma robić. W końcu postanowiła, że nie będzie się dłużej nad tym zastanawiać. W końcu co ma być to będzie. Nie miała wielkich nadziei, że coś z tego wyjdzie, ale spróbować przecież zawsze można.
Włączyła komputer stojący na biurku, a po chwili wpisała odpowiednie hasło. Przejrzała różnego rodzaju rozmowy, zeznania, a także notatki z miejsc zbrodni. Jedyne, co łączyło obie kobiety to wygląd i śmierć. I nic poza tym.
Otworzyła plik, który zawierał notatki dotyczące nici, użytej podczas zaszywania ust. Rodzaj, grubość i inne parametry charakterystyczne dla tego rodzaju nici. A na samym końcu adnotacja o kraju pochodzenia: Brazylia. Clara zastanowiła się chwilę, poczym chwyciła za telefon i wybrała odpowiedni numer.
- Tak? – odezwał się znajomy głos w słuchawce.
- Logan? Jesteś może u siebie?
- Tak, a czemu pytasz?
- Nie ważne. Zaraz tam będę.
Odłożyła słuchawkę i wydrukowała odpowiedni dokument. Pech chciał, że zapomniała wziąć z domu swojej kopii. Może by tak po nie wrócić? W tym samym momencie drukarka wypluła trzy zadrukowane kartki. Chęć na powrót do domu zniknęła tak samo szybko jak się pojawiła. Wzięła kartki do ręki i szybko wyszła z pomieszczenia. Przyciskiem przywołała windę, a kiedy ta przyjechała, wsiadła do niej i pojechała do piwnicy. Do pracowni, w której urzędował Logan.
Zanim dotarła do odpowiedniego pomieszczenia, musiała przejść jeszcze przez kilka innych i minąć wiele biurek, na których standardowo stały komputery. W końcu znalazła się w odpowiednim pokoju.
- Co tam? – rzucił na wstępie, kiedy tylko ją zobaczył.
- Cześć, mi też miło cie widzieć – powiedziała z nutką sarkazmu w głosie. – Jak się masz?
Logan pokręcił głową, zdjął okulary i położył je na stosie szarych i białych teczek, w których, jak można było się domyśleć, było pełno ważnych dokumentów.
- Masz gdzieś teczkę Abby Gray?
Zerknął na pokaźny stosik, poczym przeniósł wzrok na nią i jęknął.
- Naprawdę każesz mi to robić? I to z samego rana? Claro proszę…
- Na twoje szczęście, przyszłam z własną kopią – uśmiechnęła się do niego. – Nie musisz tam jeszcze grzebać.
- Jednak masz w sobie odrobinę zrozumienia – wyszczerzył się głupkowato. – A już traciłem nadzieję…
- Ej!
Zaśmiał się.
- Tak! Śmiej się, śmiej – fuknęła. – A w między czasie mógłbyś sprawdzić mi, gdzie można dostać taki rodzaj nici? Byłbyś łaskaw zrobić to dla mnie?
Logan westchnął i przeciągnął się.
- Ewentualnie w ostateczności mógłbym to dla ciebie zrobić. Masz szczęście, że mam dobry humor – odparł i przysunął się do komputera.
- Dzięki łaskawco.
Zaśmiał się i zaczął szukać potrzebnych informacji.
- Długo mam czekać? – zapytała.
- Jak coś znajdę, to od razu dam ci znać – powiedział nawet na nią nie patrząc.
Pokiwała głową, a potem wzniosła oczy do nieba i wróciła do windy. Wjechała z powrotem na czwarte piętro, gdzie znajdowały się ich stanowiska pracy. Chace’a jeszcze nie było. Bez zastanowienia podeszła do swojego biurka i usiadła na krześle. Nie miała najmniejszej ochoty na pracę, tym bardziej nad tak paskudną sprawą.
W tym samym momencie odezwał się telefon na jej biurku. Doskonale znała ten numer. Szybko podniosła słuchawkę ciekawa wyników pracy Logana.
- I jak? – zapytała niecierpliwie.
- Cóż, zajęło mi to sporo czasu i zmarnowałem na to bardzo dużo energii, ale udało mi się ustalić, że taki rodzaj nici można dostać w samej Brazylii…
- To już wiem.
-…gdzie jest ona dość popularna i powszechnie używana, ale na świecie są tylko cztery sklepy, w których jest ona dostępna. We Francji, Hiszpanii, Australii i Ameryce Północnej.
Zamyśliła się.
- W Ameryce? A konkretniej?
- W Bostonie.
Serce zabiło jej szybciej. To już może być jakiś krok do przodu. Jakiś postęp.
- Podaj mi dokładny adres tego sklepu – rzuciła wyjmując swój notatnik.
Logan kila razy zaklikał myszką, zapewne w poszukiwaniu odpowiedniej strony. Albo po prostu chciał się popisać tym, jak bardzo się napracował.
- Black Avenue 75 – podał w końcu.
- Dziękuję – powiedziała jednocześnie zapisując adres.
Schowała notatnik do torebki. Zamierzała się jak najszybciej wybrać pod wskazany adres. W śledztwie liczy się każda chwila. Zwłaszcza, jeśli chodzi o czyjeś życie.
W drodze do windy natknęła się na Chace’a. Szatyn ze zdziwieniem na nią popatrzył, poczym bez słowa ruszył w tym samym kierunku, na co ona tylko przytaknęła. Wiedział już, że coś udało jej się znaleźć i wcale nie dziwił się, że nie chce się tym przed nim pochwalić.
Kiedy znaleźli się w samochodzie bruneta, ten popatrzył na nią wyczekująco. Bardzo chciał wiedzieć, co Clara zamierza zrobić.
- Jedź na Black Avenue 75 – poinstruowała go zapinając pas.
Pokiwał głową i ruszył spod szarego budynku w kierunku południowej części miasta. Żadne z nich nie odzywało się przez dłuższy czas.
- Możesz mi już powiedzieć co tam jest i po co tam jedziemy? – zapytał przerywając ciszę.
Clara zamyśliła się. W końcu doszła do wniosku, że Chace zasługuje na to, żeby wiedzieć o wszystkim. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, żeby przypisał sobie jej zasługi. Traktował ją jak partnera i uwzględniał w każdym działaniu, a także zawsze ją o wszystkim informował.
Po chwili namysłu opowiedziała mu wszystko, co przy pomocy Logana udało jej się znaleźć i jaką istotną rolę może to odegrać w obecnej sprawie.
Chace bez słowa wysłuchał jej, kiwając głową przy tym. Musiał przyznać, że zasłużyła sobie na dobrą kolację.
- A co wykazała analiza włosa z miejsca zdarzenia? – zapytał skręcając w jedną z ulic.
- Włos jak włos – westchnęła. – Bez cebulki jest nikła szansa na ustalenie DNA, a poza tym włos jest tylko jeden, mały. Więc z niego samego też trudno wyciągnąć jakiekolwiek przydatne informacje. Analiza nie wykazała nic, co byłoby przełomem dla naszej sprawy.
Westchnął zrezygnowany. On sam najchętniej już by zakończył to wszystko. Dość już się napatrzył. Miał dość tych okropnych widoków. Dość brutalności.
Po dłuższej chwili Chace zatrzymał samochód przed burym, obdrapanym budynkiem. Clara wysiadając z samochodu rozejrzała się dookoła. Dzielnica nie należała do najbogatszych, ani do najbezpieczniejszych. Przez chwile zastanawiała się, jak to w ogóle możliwe, że sklep w tak parszywym miejscu miał tak bogatą ofertę.
- Chodź – powiedziała mijając szatyna, który dalej rozglądał się po okolicy, poczym bez chwili wahania weszła po kamiennych stopniach i zniknęła za drzwiami sklepu.
Chace przyjrzał się budynkowi. Nic rzucającego się w oczy. Bure, stare mury, wyblakły szyld, w którym brakowało kilku liter i okolica, po której kręciło się kilku podejrzanych typków. Poczuł lodowaty, nieprzyjemny dreszcz na plecach. Najchętniej wsiadłby w samochód i odjechał.
Chwilę później, nie tracąc więcej czasu, również znalazł się w sklepie. Trzymał się z daleka i tylko przysłuchiwał się rozmowie, jaką dziewczyna prowadziła ze sprzedawcą. Stary, gruby i w dodatku łysy. Na początku nie chciał nic mówić, ale Clara doskonale wiedziała, jak wydobyć z niego potrzebne informacje. Wiedziała, jak zmusić do mówienia każdego faceta.
Kiedy zobaczył jak brunetka płaci, odwraca się i wychodzi. Szybko więc zmył się i błyskawicznie znalazł się w samochodzie. Kilka chwil później dołączyła do niego Clara. Wsiadając do samochodu rzuciła mu na kolana torebkę, w której były dwa rodzaje nici. Potem trzasnęła drzwiami.
- A po co mi to? – zaśmiał się, machając jej torebką przed oczami.
- Żebyś miał czym zaszyć te dziury w swoich gaciach – rzuciła zapinając pas. – Jedź już.
Zaśmiał się ponownie i ruszył.
- Aż mi się niedobrze robiło, kiedy widziałem jak ten facet na ciebie patrzy – odezwał się po chwili ciszy. – Prawie się ślinił.
Clara uniosła jedną brew ku górze, a na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech.
- Czyżbyś był o mnie zazdrosny?
- Nie, skąd – odparł nie kryjąc uśmiechu.
- Jasne – prychnęła. – Jesteś baaaaaaardzo zazdrosny!
- Ja po prostu uważam, że nie powinnaś ubierać się tak wyzywająco.
Brunetka machnęła ręką.
- Pierdolenie – rzuciła. – A teraz zawieź mnie do domu.
Popatrzył na nią.
- Dlaczego? Migasz się od pracy?
Wzniosła oczy do nieba i pokręciła głową. A on jak zwykle.
- Zabierasz mnie na kolację – powiedziała szczerząc się do niego. – Muszę iść na zakupy.
- No tak! Zupełnie zapomniałem!
- Sklerotyk. Mam nadzieję, że lubisz koronkową bieliznę – uśmiechnęła się.
Zastanowił się poważnie.
- Szczerze powiedziawszy, to zastanawiam się po co będziesz wydawać pieniądze na kawałek koronki. Jak dla mnie to od razu możesz przyjść bez – wyszczerzył się.
- Dureń! – zaśmiała się, a kiedy zatrzymał samochód pod jej domem wysiadła. – Do zobaczenia wieczorem!
Pomachał jej jeszcze wciąż głupkowato się uśmiechając. Nie bardzo wiedział, czy dobrze robi, ale po krótkim namyśle doszedł do wniosku, że ma to gdzieś. Raz się żyje. No i zapowiadał się bardzo ciekawy wieczór.
-----------------------------------------------------
Ok, nie było mnie baaardzo długo, za co bardzo przepraszam. Niestety na trochę wena mnie opuściła, ale chęci do pisania po długim czasie powróciły i pomysł też się odnowił w mojej głowie ;-)
Odchodzę od okna i odkładam książkę na półkę. To nie był najlepszy pomysł na zajęcie umysłu i odciągnięcia uwagi od ponurych myśli. Czytanie książki w niczym mi nie pomogło, a wręcz spotęgowało niepokój, który czuję od samego rana. Odkąd wstałam czuję się dziwnie. To pewnie dlatego, że tu jestem. Dlatego, że ukrywam się tu dłużej niż planowałam. Za długo.
Czuję, że nie pozostało mi już dużo czasu.
Podchodzę do szafy i wyciągam z niej walizkę. Nie jest duża, ale mieści w sobie wszystkie moje najważniejsze rzeczy. O czarnym kolorze, nie rzucająca się w oczy. Kładę ją na łóżku i otwieram ją szeroko, na tyle, na ile to możliwe. Po kilku chwilach leży w niej parę koszulek i spodni. Siadam na łóżku. Sama już nie wiem, co mam robić. Nie chcę wyjeżdżać. Nie chcę! Ale wiem, że nie mam innego wyjścia.
Patrzę na walizkę leżącą obok mnie, poczym odkładam ją na podłogę, a sama wygodnie układam się na łóżku. Muszę to jeszcze przemyśleć. Muszę się z tym przespać.
Chace przez chwilę patrzył jak Clara wbiega po schodach i znika za drzwiami. Było już bardzo późno, ale jakoś nie miał ochoty wracać do pustego mieszkania. Niby Clara już nie raz zapraszała go do siebie, ale jak dotąd nie był jeszcze w nastroju, żeby siedzieć u niej i rozmawiać o byle czym. Nie miał na to najmniejszej ochoty. Nie dziś. Znowu. Westchnął zrezygnowany. Nie pozostało mu nic innego, jak wrócić do domu.
Rozejrzał się dookoła, poczym ruszył znajomymi ulicami, żeby kilka minut później znaleźć się w swoim niewielkim, pustym mieszkaniu.
Zamknął za sobą drzwi na klucz, a kluczyki od samochodu rzucił na niewielką półeczkę wiszącą naprzeciwko drzwi. Ściągnął buty, powiesił mokrą kurtkę na wieszak, poczym przeszedł przez salon i znalazł się w kuchni. Wyjął z lodówki piwo, a następnie wrócił z powrotem do salonu. Wziął do ręki pilot i ciężko upadł na kanapę, jednocześnie włączając telewizor.
Przez chwile przeglądał programy, ale prawie na każdym kanale leciało to samo. W wiadomościach aż huczało od ostatnich wydarzeń. Niewyjaśnione okoliczności dwóch morderstw. Policja wciąż prowadzi śledztwo. Sprawca nadal pozostaje nie ustalony.
Prowadzi śledztwo – pomyślał Chace. – Ale jak na razie ich starania nie przynoszą oczekiwanych skutków. Jak na razie niewiele udało się ustalić. Westchnął ciężko. Nikt nie miał pojęcia od czego zacząć, jakie kroki podjąć. Morderca był zbyt bystry i zbyt dokładny. Niemal nie zostawiał śladów. Był niewidzialny. Jedynym wyjściem było czekanie, aż w końcu powinie mu się noga i coś przeoczy, o czymś zapomni. Trzeba czekać. Niestety nie obejdzie się bez kolejnej ofiary. A do tego nie można dopuścić.
Upił łyk piwa, podniósł się, poczym wziął do ręki papierową teczkę leżącą na niewielkim stoliku ze szklanym blatem. Otworzył ją i ze środka wyjął wszystkie dokumenty związane ze sprawą. Gęsto zadrukowane kartki i plik fotografii z miejsc zbrodni. Przekartkował wszystko po raz kolejny tego dnia. Ani jednej ani drugiej ofiary zupełnie nic nie łączyło. Mieszkały w dwóch różnych częściach miasta, obracały się w odmiennym towarzystwie, słuchały innej muzyki, rozbiły zakupy w innych sklepach. Ponadto pochodziły z dwóch różnych krajów. Jedna z nich od urodzenia mieszkała w bostonie, natomiast druga cztery lata wcześniej przeprowadziła się tutaj z Francji.
Jedyne co je łączyło to wygląd. I sposób, w jaki zginęły. Były do siebie bardzo podobne. Ciemne brązowe włosy, czekoladowe oczy i blada, delikatna skóra.
Odłożył zdjęcia na stolik i przetarł twarz dłońmi. Miał serdecznie dość tego dnia, był zmęczony i nie miał ochoty dłużej nad tym wszystkim siedzieć. Dopił piwo, wyłączył telewizor i poszedł do sypialni, gasząc za sobą wszystkie światła.
Budzę się cała spocona. Znowu miałam ten sam sen. Pełen krwi. Pełen bolesnych wspomnień. Sen, od którego zawsze próbowałam uciec, ale nigdy mi się to nie udawało. Teraz otwieram oczy i widzę tylko ciemność, a serce podjeżdża mi do gardła. W mroku, po omacku szukam włącznika od lampki. Kiedy w końcu udaje mi się go znaleźć, pokój rozświetla mdły blask, a ciemność znika. Jednak wspomnienie snu, koszmaru, nie znika razem z mrokiem. Cały czas jest ze mną.
Dzięki tej małej lampce czuję się trochę bezpieczniej, ale jeszcze nie wystarczająco. Patrzę na walizkę leżącą na podłodze, poczym podnoszę się i wychodzę z sypialni prosto do saloniku. Nie zapalam nigdzie po drodze świateł. Mieszkam tu dość krótko, ale wystarczająco długo, żeby poznać każdy zakamarek tego mieszkanka.
Dopiero w salonie zapalam światło. Mrużę oczy, które nie są jeszcze wystarczająco przyzwyczajone do światła. Po chwili udaje mi się już patrzeć na wszystko zupełnie normalnie.
Włączam telewizor, poczym rzucam pilot na starą kanapę i idę do kuchni, gdzie nalewam sobie szklankę wody. Trafiam na wiadomości. Kiedy dociera do mnie głos prezenterki i jej słowa: „kolejne zabójstwo w Bostonie”, wracam do salonu.
Nie zdążyłam dowiedzieć się zbyt wiele, bo wiadomości się skończyły. Jedyne co udało mi się wyłapać to to, że zginęły już dwie osoby, a sprawca nie został jeszcze ustalony. Przez chwilę patrzę na całą serię różnych reklam. Czuję niemiłe ukłucie strachu, czy to on? Czy to on po mnie idzie? Czy już mnie znalazł?
Zostawiam szklankę z wodą na kuchennym blacie i powoli idę w stronę korytarza. Czuję się dziwnie nieswojo nawet w mieszkaniu. Rozglądam się i nasłuchuję. Szukam śladów czyjejś obecności. Obecności obcego człowieka. Idę w stronę łazienki po drodze mijając wejściowe drzwi, które zawsze są zamknięte na klucz, łańcuch i zasuwkę. Zamknięte na trzy spusty. Zamknięta z dala od świata.
Zajrzawszy w każde pomieszczenie i nie znalazłszy tam nic podejrzanego, wcale nie czując się pewniej, wracam do salonu. Moje obawy wcale się nie zmniejszają, a wręcz mam wrażenie, że z chwili na chwilę się potęgują. Na razie nikogo nie ma. Nie ma jego. Ale w głębi duszy wiem, że to tylko tak na pozór. Wiem, że to dopiero cisza przed burzą. Wiem, że on tam gdzieś na mnie czeka.
Wyłączam telewizor i wracam z powrotem do sypialni. Chowam walizkę do szafy. To jeszcze nie czas na wyjazd. Jeszcze trochę poczekam. Jeśli nic mi jeszcze nie grozi, nie muszę uciekać. Jeszcze nie chcę uciekać. Ale czy mogę mieć pewność, że nic mi nie zagraża? Nie. Nigdzie nie mogę czuć się bezpieczna.
Kręcę głową i wracam do łóżka. Nie chce mi się już spać, ale wiem, że muszę. Muszę znaleźć jakiś sposób, żeby choć na chwile przestać o tym wszystkim myśleć. Może nawet wybiorę się jutro na zakupy? To podobno poprawia humor i pozwala oderwać się od monotonii. Zobaczymy.
***
- Chciałam kawę z mlekiem bez cukru!
Chace uśmiechnął się nieco złośliwie.
- Ależ Claro, czymże są dwie kostki cukru?
Brunetka spiorunowała go spojrzeniem i odstawiła kubek z kawą na jego biurko.
- To bardzo dużo – warknęła. – Sam sobie wypij teraz to świństwo, jak jesteś taki mądry.
Chace pokręcił głową, ale nie odezwał się już ani słowem. Był zmęczony i niewyspany. Miał za sobą ciężką noc. Przez cały czas kręcił się z boku na bok próbując zasnąć, ale sen długo nie przychodził, a kiedy już przyszedł, Chace musiał wracać do pracy. Już dawno zauważył, że sen nie ma dla niego litości i nigdy nie przychodzi wtedy, kiedy jest najbardziej potrzebny.
- Nie chcesz kawy, to nie – powiedział krzyżując ręce za głową. – Więcej dla mnie.
- Zrobiłeś to specjalnie! – syknęła.
- Nie. Zdaje ci się.
Zmrużyła oczy i skrzyżowała ręce na wysokości piersi. Nie lubiła, kiedy ktoś robił coś, co było nie po jej myśli. Nie lubiła, kiedy ktoś najzwyczajniej w świecie sobie z niej kpi.
- Kiedyś pożałujesz, że to zrobiłeś – fuknęła, poczym usiadła na jego biurku, a czarna spódniczka, którą miała na sobie, podjechała do góry ukazując szczupłe uda.
- Grozisz mi? – zaśmiał się mimowolnie zerkając na jej nogi. – Przypominam ci, że groźby są karalne.
Wzruszyła ramionami, poczym założyła nogę na nogę tym samym sprawiając, że spódniczka podjechała jeszcze trochę wyżej. Chace znowu rzucił na nią kątem oka, poczym wziął teczkę do ręki i zaczął przeglądać dokumenty, żeby tylko na nią nie patrzeć.
-Zawstydziłeś się? – zaśmiała się.
- Ja? Nie – spojrzał na nią. – Za to ty mogłabyś przestać mnie prowokować i wzięłabyś się za poważną robotę.
- Ja cie prowokuję? – zapytała unosząc jedną brew.
- Prowokujesz – powtórzył nie kryjąc uśmiechu.
- Powiedz, że ci się to nie podoba, to przestanę – mrugnęła do niego.
- Nie.
- Co „nie”?
- Nie powiem tego - uśmiechnął się do niej.
Odwzajemniła jego uśmiech, poczym wzięła kubek z kawą i upiła łyk krzywiąc się. Nienawidziła słodzonej kawy, ale bardzo jej w tym momencie potrzebowała.
- Wiedziałem, że się przekonasz do takiej kawy – powiedział podnosząc się z miejsca.
Clara posłała mu uśmiech i zeskoczyła z biurka, tym samym znajdując się tuż przed nim. Westchnęła wyczekująco, poczym oparła ręce na biodrach.
- O co chodzi? – zapytał.
- Długo mam jeszcze czekać, aż w kocu zaprosisz mnie na kolację albo coś?
Zaśmiał się, wziął dokumenty do ręki i popatrzył na nią uważnie.
- No dobrze. Bądź gotowa o siódmej. Wpadnę po ciebie.
I wyszedł z pomieszczenia.
Clara przez chwilę patrzyła jak odchodzi, aż całkiem zniknął z jej pola widzenia. Nie była pewna, czy robi dobrze. Może nie powinna tak nalegać? Może nie powinna tak naciskać? Pokręciła głową i usiadła na krześle, na którym jeszcze przed chwilą siedział Chace.
Oparła się wygodnie i splotła dłonie na brzuchu. Sama już nie wiedziała, co ma robić. W końcu postanowiła, że nie będzie się dłużej nad tym zastanawiać. W końcu co ma być to będzie. Nie miała wielkich nadziei, że coś z tego wyjdzie, ale spróbować przecież zawsze można.
Włączyła komputer stojący na biurku, a po chwili wpisała odpowiednie hasło. Przejrzała różnego rodzaju rozmowy, zeznania, a także notatki z miejsc zbrodni. Jedyne, co łączyło obie kobiety to wygląd i śmierć. I nic poza tym.
Otworzyła plik, który zawierał notatki dotyczące nici, użytej podczas zaszywania ust. Rodzaj, grubość i inne parametry charakterystyczne dla tego rodzaju nici. A na samym końcu adnotacja o kraju pochodzenia: Brazylia. Clara zastanowiła się chwilę, poczym chwyciła za telefon i wybrała odpowiedni numer.
- Tak? – odezwał się znajomy głos w słuchawce.
- Logan? Jesteś może u siebie?
- Tak, a czemu pytasz?
- Nie ważne. Zaraz tam będę.
Odłożyła słuchawkę i wydrukowała odpowiedni dokument. Pech chciał, że zapomniała wziąć z domu swojej kopii. Może by tak po nie wrócić? W tym samym momencie drukarka wypluła trzy zadrukowane kartki. Chęć na powrót do domu zniknęła tak samo szybko jak się pojawiła. Wzięła kartki do ręki i szybko wyszła z pomieszczenia. Przyciskiem przywołała windę, a kiedy ta przyjechała, wsiadła do niej i pojechała do piwnicy. Do pracowni, w której urzędował Logan.
Zanim dotarła do odpowiedniego pomieszczenia, musiała przejść jeszcze przez kilka innych i minąć wiele biurek, na których standardowo stały komputery. W końcu znalazła się w odpowiednim pokoju.
- Co tam? – rzucił na wstępie, kiedy tylko ją zobaczył.
- Cześć, mi też miło cie widzieć – powiedziała z nutką sarkazmu w głosie. – Jak się masz?
Logan pokręcił głową, zdjął okulary i położył je na stosie szarych i białych teczek, w których, jak można było się domyśleć, było pełno ważnych dokumentów.
- Masz gdzieś teczkę Abby Gray?
Zerknął na pokaźny stosik, poczym przeniósł wzrok na nią i jęknął.
- Naprawdę każesz mi to robić? I to z samego rana? Claro proszę…
- Na twoje szczęście, przyszłam z własną kopią – uśmiechnęła się do niego. – Nie musisz tam jeszcze grzebać.
- Jednak masz w sobie odrobinę zrozumienia – wyszczerzył się głupkowato. – A już traciłem nadzieję…
- Ej!
Zaśmiał się.
- Tak! Śmiej się, śmiej – fuknęła. – A w między czasie mógłbyś sprawdzić mi, gdzie można dostać taki rodzaj nici? Byłbyś łaskaw zrobić to dla mnie?
Logan westchnął i przeciągnął się.
- Ewentualnie w ostateczności mógłbym to dla ciebie zrobić. Masz szczęście, że mam dobry humor – odparł i przysunął się do komputera.
- Dzięki łaskawco.
Zaśmiał się i zaczął szukać potrzebnych informacji.
- Długo mam czekać? – zapytała.
- Jak coś znajdę, to od razu dam ci znać – powiedział nawet na nią nie patrząc.
Pokiwała głową, a potem wzniosła oczy do nieba i wróciła do windy. Wjechała z powrotem na czwarte piętro, gdzie znajdowały się ich stanowiska pracy. Chace’a jeszcze nie było. Bez zastanowienia podeszła do swojego biurka i usiadła na krześle. Nie miała najmniejszej ochoty na pracę, tym bardziej nad tak paskudną sprawą.
W tym samym momencie odezwał się telefon na jej biurku. Doskonale znała ten numer. Szybko podniosła słuchawkę ciekawa wyników pracy Logana.
- I jak? – zapytała niecierpliwie.
- Cóż, zajęło mi to sporo czasu i zmarnowałem na to bardzo dużo energii, ale udało mi się ustalić, że taki rodzaj nici można dostać w samej Brazylii…
- To już wiem.
-…gdzie jest ona dość popularna i powszechnie używana, ale na świecie są tylko cztery sklepy, w których jest ona dostępna. We Francji, Hiszpanii, Australii i Ameryce Północnej.
Zamyśliła się.
- W Ameryce? A konkretniej?
- W Bostonie.
Serce zabiło jej szybciej. To już może być jakiś krok do przodu. Jakiś postęp.
- Podaj mi dokładny adres tego sklepu – rzuciła wyjmując swój notatnik.
Logan kila razy zaklikał myszką, zapewne w poszukiwaniu odpowiedniej strony. Albo po prostu chciał się popisać tym, jak bardzo się napracował.
- Black Avenue 75 – podał w końcu.
- Dziękuję – powiedziała jednocześnie zapisując adres.
Schowała notatnik do torebki. Zamierzała się jak najszybciej wybrać pod wskazany adres. W śledztwie liczy się każda chwila. Zwłaszcza, jeśli chodzi o czyjeś życie.
W drodze do windy natknęła się na Chace’a. Szatyn ze zdziwieniem na nią popatrzył, poczym bez słowa ruszył w tym samym kierunku, na co ona tylko przytaknęła. Wiedział już, że coś udało jej się znaleźć i wcale nie dziwił się, że nie chce się tym przed nim pochwalić.
Kiedy znaleźli się w samochodzie bruneta, ten popatrzył na nią wyczekująco. Bardzo chciał wiedzieć, co Clara zamierza zrobić.
- Jedź na Black Avenue 75 – poinstruowała go zapinając pas.
Pokiwał głową i ruszył spod szarego budynku w kierunku południowej części miasta. Żadne z nich nie odzywało się przez dłuższy czas.
- Możesz mi już powiedzieć co tam jest i po co tam jedziemy? – zapytał przerywając ciszę.
Clara zamyśliła się. W końcu doszła do wniosku, że Chace zasługuje na to, żeby wiedzieć o wszystkim. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, żeby przypisał sobie jej zasługi. Traktował ją jak partnera i uwzględniał w każdym działaniu, a także zawsze ją o wszystkim informował.
Po chwili namysłu opowiedziała mu wszystko, co przy pomocy Logana udało jej się znaleźć i jaką istotną rolę może to odegrać w obecnej sprawie.
Chace bez słowa wysłuchał jej, kiwając głową przy tym. Musiał przyznać, że zasłużyła sobie na dobrą kolację.
- A co wykazała analiza włosa z miejsca zdarzenia? – zapytał skręcając w jedną z ulic.
- Włos jak włos – westchnęła. – Bez cebulki jest nikła szansa na ustalenie DNA, a poza tym włos jest tylko jeden, mały. Więc z niego samego też trudno wyciągnąć jakiekolwiek przydatne informacje. Analiza nie wykazała nic, co byłoby przełomem dla naszej sprawy.
Westchnął zrezygnowany. On sam najchętniej już by zakończył to wszystko. Dość już się napatrzył. Miał dość tych okropnych widoków. Dość brutalności.
Po dłuższej chwili Chace zatrzymał samochód przed burym, obdrapanym budynkiem. Clara wysiadając z samochodu rozejrzała się dookoła. Dzielnica nie należała do najbogatszych, ani do najbezpieczniejszych. Przez chwile zastanawiała się, jak to w ogóle możliwe, że sklep w tak parszywym miejscu miał tak bogatą ofertę.
- Chodź – powiedziała mijając szatyna, który dalej rozglądał się po okolicy, poczym bez chwili wahania weszła po kamiennych stopniach i zniknęła za drzwiami sklepu.
Chace przyjrzał się budynkowi. Nic rzucającego się w oczy. Bure, stare mury, wyblakły szyld, w którym brakowało kilku liter i okolica, po której kręciło się kilku podejrzanych typków. Poczuł lodowaty, nieprzyjemny dreszcz na plecach. Najchętniej wsiadłby w samochód i odjechał.
Chwilę później, nie tracąc więcej czasu, również znalazł się w sklepie. Trzymał się z daleka i tylko przysłuchiwał się rozmowie, jaką dziewczyna prowadziła ze sprzedawcą. Stary, gruby i w dodatku łysy. Na początku nie chciał nic mówić, ale Clara doskonale wiedziała, jak wydobyć z niego potrzebne informacje. Wiedziała, jak zmusić do mówienia każdego faceta.
Kiedy zobaczył jak brunetka płaci, odwraca się i wychodzi. Szybko więc zmył się i błyskawicznie znalazł się w samochodzie. Kilka chwil później dołączyła do niego Clara. Wsiadając do samochodu rzuciła mu na kolana torebkę, w której były dwa rodzaje nici. Potem trzasnęła drzwiami.
- A po co mi to? – zaśmiał się, machając jej torebką przed oczami.
- Żebyś miał czym zaszyć te dziury w swoich gaciach – rzuciła zapinając pas. – Jedź już.
Zaśmiał się ponownie i ruszył.
- Aż mi się niedobrze robiło, kiedy widziałem jak ten facet na ciebie patrzy – odezwał się po chwili ciszy. – Prawie się ślinił.
Clara uniosła jedną brew ku górze, a na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech.
- Czyżbyś był o mnie zazdrosny?
- Nie, skąd – odparł nie kryjąc uśmiechu.
- Jasne – prychnęła. – Jesteś baaaaaaardzo zazdrosny!
- Ja po prostu uważam, że nie powinnaś ubierać się tak wyzywająco.
Brunetka machnęła ręką.
- Pierdolenie – rzuciła. – A teraz zawieź mnie do domu.
Popatrzył na nią.
- Dlaczego? Migasz się od pracy?
Wzniosła oczy do nieba i pokręciła głową. A on jak zwykle.
- Zabierasz mnie na kolację – powiedziała szczerząc się do niego. – Muszę iść na zakupy.
- No tak! Zupełnie zapomniałem!
- Sklerotyk. Mam nadzieję, że lubisz koronkową bieliznę – uśmiechnęła się.
Zastanowił się poważnie.
- Szczerze powiedziawszy, to zastanawiam się po co będziesz wydawać pieniądze na kawałek koronki. Jak dla mnie to od razu możesz przyjść bez – wyszczerzył się.
- Dureń! – zaśmiała się, a kiedy zatrzymał samochód pod jej domem wysiadła. – Do zobaczenia wieczorem!
Pomachał jej jeszcze wciąż głupkowato się uśmiechając. Nie bardzo wiedział, czy dobrze robi, ale po krótkim namyśle doszedł do wniosku, że ma to gdzieś. Raz się żyje. No i zapowiadał się bardzo ciekawy wieczór.
-----------------------------------------------------
Ok, nie było mnie baaardzo długo, za co bardzo przepraszam. Niestety na trochę wena mnie opuściła, ale chęci do pisania po długim czasie powróciły i pomysł też się odnowił w mojej głowie ;-)
Nie obiecuję, że nowa notka pojawi się szybko, ale postaram się w ciągu miesiąca ją ogarnąć i wstawić ;-) W każdym razie na pewno nie będziecie na nią czekać pół roku!
Jeszcze raz przepraszam no i mam nadzieję, że Was nie zanudziłam ;-) Postanowiłam trochę pozmieniać plan wydarzeń i dodać kilka wątków :-) Wystrój także odświeżyłam ;-) Myślę, że jest o wiele lepszy od poprzedniego. Za wszelkie błędy przepraszam ;-)
A notka jest specjalnie dla Stokrotki ;-)
Pozdrawiam Was! ;-)
Oooo jak cudownie ♥♥♥
OdpowiedzUsuńTak długo czekałam i wreszcie się doczekałam :D no i jeszcze dedykacja :D
No więc tak skoro już wyraziłam swoją ogromną radość z Twojego powrotu na tego bloga, czas przejść do rzeczy :D
Meega i to naprawdę mega mi się podoba twoje pisanie z perspektywy tej dziewczyny, która ucieka. Aż mi się jej nastrój udzielił :D
W ogóle nie ogarniam relacji pomiędzy Chac'em a Clare. Z jednej strony niby tak przyjacielsko i normalnie, a z drugiej strony niby jednak coś tam między nimi jest. Chociaż odnoszę wrażenie, że to ona jest bardziej za związkiem niż on. Chyba za bardzo naciska. Powinna pozwolić mu podejmować decyzję, a nie wymuszać ją. I jeszcze to, że idzie wcześniej do domu, bo musi się przygotować. Serio?! :D
To chyba też dlatego, że ja zwykle po kobietach policjantkach, spodziewam się zupełnie innych reakcji :D trochę bardziej męskich :D
Chociaż tekst Chace mnie rozwalił :D
-Ależ czymże są dwie kostki cukru :D
buahahhaha :D mistrzunio :D
No ja mam nadzieję, że pojawi się wcześniej niż za kolejne pół roku :D
Cóż... Sama z czasem zobaczysz jak się akcja potoczy :P Nic nie będę zdradzać :D Powiem tylko, że on i Clara, to nic poważnego. Co więcej, zupełnie nic ich nie łączyło i nie łączy :D Chociaż... Może jeszcze zmienię zdanie? :D Kto to wie! :D
UsuńTak coś czułam :D
UsuńNo to czekam na następny :D :D :D
No i miałaś rację, kochana! Opowiadania może i liczy tylko trzy rozdziały, ale tyle wystarczyło, abyś zaczarowała moje serce! Ej, ja chcę już rozdział czwarty bo nie wytrzymam! Wiesz co, nigdy nie spotkałam się z opowiadaniem, który jest pisany w czasie teraźniejszym. To znaczy, ja piszę w czasie teraźniejszym ale opowiadanie swoje na komputerze, które nigdy nie ujrzy światła internetu. Haha, koniec o mnie. ^^ Czekam z niecierpliwością na nn ;*
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowy rozdział. :
♦ http://when-you-look-away.blogspot.com/
Rozdział cudowny! Uwielbiam Chace'a i Clarę, no kurdę! Tekst z bielizną rządzi XDDDD aż się boję pomyśleć co będzie po kolacji haha. Rozmowa o kawie równie dobra! Albo to, jak Clara rzuciła nicie Chace'owi i powiedziała, że to dla niego , żeby sobie gacie zszywał XDDD. Jesteś mistrzem, naprawdę. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Oczywiście także proszę o to, byś mnie powiadamiała o następnych rozdziałach ^_____^
OdpowiedzUsuńhttp://cien-nocy.blogspot.com
Tak jak prosiłaś, przeczytałam wszystko :*
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie również mi się spodobało i mam nadzieję, że będziesz mnie informować o kolejnych rozdziałach ;)
Chociaż na początku niezbyt mnie przekonywało, gdyż nie lubię takiej narracji :c , ale zaciekawiło mnie to, dlaczego ona przed nim ucieka i kto ją ściga :*
Relacje między Chace i Clare też są zajebiste xd Więc od dzisiaj jestem stałą czytelniczką :D
Pozdrawiam i życzę dużo weny :*
PS. Prosiłaś żeby cię informować o nowych rozdziałach, tak więc na ostatnitaniec.blogspot.com jest nowy post, a mój drugi blog : cien-upadlej-gwiazdy.blogspot.com
Przeczytałam wszystko i jest twoje opowiadanie niesamowite, cudowne, piękne sama nie wiem co mam powiedzieć. Pamiętaj żeby informować mnie o nowych rozdziałach.
OdpowiedzUsuńŻyczę ci dużo weny i pisz dalej
Aqua
zapraszam na 8 rozdział http://aquasenshi.blogspot.com/2014/02/rozdzia-8_28.html liczę, że wpadniesz :)
Przecudowne! Rozdział wyszedł ci świetnie!
OdpowiedzUsuńRozumiem, że czasami każdego opuszcza wena :/
Ale niezmiernie się cieszę, że powróciłaś ;)
Czekam na kolejny rozdział
~Jukka